Moje pierwsze spotkanie ze Stephenem Gallegosem

Nie spotkałam go osobiście, ale czuję, jakbym Go dobrze znała. Znalazłam Go przypadkiem, szukając w sieci informacji o kimś zupełnie innym. Z ciekawości włączyłam filmik z nagraniem prowadzonego przez niego seminarium. Zobaczyłam siwego, starszego Pana, do którego dobrze pasuje archaiczne określenie „jowialny”, chociaż jeszcze lepiej – prawdziwy, w pełnym znaczeniu tego słowa. W Gallegosie, którego poznałam, jest bowiem Prawda i nie mam na myśli jakiejś prawdy ogólnej, jedynej słusznej i obowiązującej. Chodzi mi o człowieka, który żyje w swojej Własnej Prawdzie.
Najbardziej zafascynowały mnie jego oczy. To oczy wszechwiedzącego dziecka, oczy bez wieku, zawierające świadomość najgłębszych tajemnic a jednocześnie nieskończoną niewinność. I dodatkowo coś, co uwielbiam: iskierkę poczucia humoru.

Następne filmiki, nagrane dzięki zaproszeniu Gallegosa do Polski przez Justynę Rosę i Renię Mazur – Ponikiewicz,  włączałam już jeden po drugim, a kolejne historie, które opowiadał, otwierały przede mną wydawałoby się nieznany, a jednocześnie bardzo mój świat. Działy się zarówno na zewnątrz, w narracji tego półIndianina, doktora psychologii i terapeuty-szamana, jak i w środku, w mojej wewnętrznej rzeczywistości. Słowa transformowały w obrazy. Miałam wrażenie, że Gallegos zaprosił mnie do świata, który znałam od zawsze, tylko nie potrafiłam odnaleźć prowadzących do niego drzwi.
Jego historia o „zwierzakach czakr”*, które pojawiły się przy nim w trakcie porannego biegania natychmiast przywołała moje Zwierzaki, chociaż właściwie powinnam je chyba nazwać Systemem Osobistych Totemów (The Personal Totem Pole Process©).  Nie wiem, czy te zwierzęta-przewodnicy przybyły z przekazów rdzennych indiańskich plemion, z pogranicza jungowskiej nieświadomości indywidualnej i zbiorowej, czy też po prostu były/są wytworem mojej wyobraźni. Wiem natomiast, że towarzyszą mi już od kilku lat i są nie tylko wiernymi przyjaciółmi, ale także prawdziwymi sprzymierzeńcami w rozwoju, w poszukiwaniu wewnętrznego domu, czyli siebie prawdziwej. To one dzielą się ze mną słowami albo obrazami, które otwierają kolejne drzwi do samopoznania. To do nich zwracam się, kiedy staję przed murem i żadne inne metody – te bardziej naukowe, racjonalne, wytłumaczalne – nie skutkują. Nie zawsze od razu rozumiem przekaz, jakim się dzielą, czasem te wiadomości stają się jasne dopiero po kilku dniach, tygodniach czy miesiącach, jednak wszystkie spotkania ze Zwierzakami są znaczące.
Jestem terapeutką Gestalt – to system terapeutyczny bardzo mocno oparty na świadomości, na „teraz i jak”, na relacji ze sobą i z innymi. Jednak Gestalt przede wszystkim postrzega człowieka holistycznie, a celem pracy gestaltowskiej jest towarzyszenie klientowi w osiągnięciu dojrzałości rozumianej jako integracja osobowości poprzez osiągniecie pełni swojego potencjału. W takim ujęciu wiele łączy te metody i dlatego:
  • ·      bardzo cenię PTPP (The Personal Totem Pole Process©) za nieoceniający charakter, za brak etykietek – w  tej metodzie mówi się o uzdrawianiu, a nie o leczeniu czy przywracaniu do normy;
  • ·      bardzo cenię PTPP za niedyrektywny charakter – sam Gallegos porównuje trenera tej metody do Szerpy, pomocnika, którego jedyną przewagą jest umiejętność poruszania się po obszarze, który pokonuje Podróżnik;
  • ·      bardzo cenię PTPP za akceptację różnorodności/indywidualności i przestrzeń wolności, jaką zapewnia Podróżnikowi.

Mam jednocześnie świadomość, że metoda Gallegosa nie jest dla każdego, nie każdy jest bowiem otwarty na pracę z symbolami, metaforami czy pogłębioną wyobraźnią.  Ma ona wiele wspólnego z szamanizmem. Niewątpliwie dużo łączy ją z teorią Junga. Ze wschodu czerpie z koncepcji czakr. Celem pracy jest połączenie treści nieświadomych ze świadomością w drodze do integracji, rozumiane jako uzdrowienie i powrót do tego, z czym każdy z nas przychodzi na świat – do własnej Pełni. I zarówno ten cel, jak i prowadząca do niego droga są mi bardzo bliskie.




* „Zwierzaki” to nazwa, jaką wprowadziła Justyna Rosa i to właśnie na spotkaniach organizowanych przez nią w Prapełni spotkałam się z tą metodą bezpośrednio, ale to już historia na następny tekst.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz